Przepraszam że tak długo rozdział miał być już w styczniu, ale nie miałam całkowicie weny. Przepraszam nie chce się tłumaczyć wiec zapraszam do czytania :**** KOMENTUJCIE I OBSERWUJCIE PROSZĘ:****
-Louis serio nie wiem o
co ci chodzi- Wolałam nie przyznawać się do niczego w końcu
przecież chłopakowi może chodzić o coś zupełnie innego a ja
tylko niepotrzebnie się wygadam.
-Mówię o tym że
kłamiecie
-W jakiej sprawie?
-W aż tak wielu sprawach kłamiecie?
-Ja nie kłamie, więc nie mam pojęcia
o co ci chodzi.
-Serio dresiaro nie wiesz o co chodzi.
Mam mówić dresiaro czy wolisz brzydula albo łamaga czy coś w tym
stylu.- No teraz to już nie ma nadziei na to, że chodzi mu o coś
innego, wiedziałam, że tak będzie. Odradzałam Luizie powrót do
tej durnej szkoły. No ale się uparła, a ja głupia się ugięłam.
I co? I teraz mamy za swoje.
-Skąd to wiesz?
-Przypadkiem zobaczyłem wasze
dokumenty w sekretariacie.- Zaczął się tłumaczyć jednak zaraz
zmienił ton głosu i zaczął na mnie wrzeszczeć- Zresztą to nie
ważne skąd to wiem. Długo zamierzałyście nas wszystkich tak
okłamywać? Pewnie cały czas. No po prostu zajebiście. Co
chciałyście robić z nas wszystkich idiotów, czy może prędzej z siebie udając kogoś kim nie jesteście?
-Raczysz sobie kpić- Warknęłam
zła.- To co miałyśmy przyjść i powiedzieć „hej to my dresiara
i okularnica, wróciłyśmy możecie znów się z nas ponabijać. O
cześć Louis dawno nie słyszałam twoich obelg, dawno mnie nie
pobiły twoje fanki.”? Co miałam znów bać się chodzić sama
wieczorem ulicą, rozglądać się czy gdzieś nie idzie twoja fanka
i nie zamierza mi dotkliwie ukazać, że jestem nikim? Co miałam
znów płakać całymi nocami? Znów zacząć nałogowo kupować
żyletki, i ciąć się nimi? Ponownie miałam okłamywać rodziców,
że skręciłam rękę na wf'ie i muszę nosić bandaż? No kurwa
dziwisz nam się? Jak śmiesz mieć do nas jakiekolwiek pretensje.
Jesteś chamem, chujem, egoistą mogła bym tak wymieniać w
nieskończoność. Idź wszystkim rozpowiedz o naszej tajemnicy,
zacznij znów ten koszmar! Wiem jak Cię to cieszyło! No idź! Wynoś
się stąd! Leć im powiedzieć! No już!- wrzeszczałam siłą
wypychając go z mojego domu. On wydawał się w ogóle nie przejęty
moimi słowami. Gdy „dopchałam” go już do drzwi on jakby
oprzytomniał. Zatrzymał się stawiając mi opór. Odwrócił się w
moją stronę i zrobił coś czego w życiu bym się nie spodziewała
w tym momencie. On po prostu mnie pocałował. Ujął moją twarz w
dłonie i namiętnie pocałował. Chciałam się od niego oderwać i
go spoliczkować, chciałam wyrzucić na dwór, ale nie potrafiłam.
Coś w moim umyśle blokowało mnie przed zrobieniem tego. Zamiast go
od siebie odepchnąć ja pogłębiłam pocałunek. Po chwili on
odsunął się ode mnie, oparł swoje czoło na moim, popatrzył mi z
czułością w oczy i wyszeptał:
-Spokojnie, nikomu nie powiem. Uwierz
mi zmieniłem się nie jestem taki. Zresztą od początku żałowałem
i nie chciałem Cię ranić ale nie potrafiłem. Przepraszam uwierz
jest mi strasznie głupio. Błagam wybacz mi!- Poprosił.- Ja
naprawdę nigdy nie myślałem tak o tobie. Zwłaszcza teraz. Nicole
jesteś piękna, miła, masz świetny charakter, jesteś idealna.-
Mówił szybko na jednym wdechu.
-Ughhh pocałuj mnie- Warknęłam. Nie
trzeba było mu 2 razy powtarzać. Bez chwili zawahania wpił się w
moje usta. To był zdecydowanie najlepszy pocałunek w moim życiu.
Chłopak nie przerywając zaczął mnie prowadzić w stronę kanapy
Jednak szło mu to dość nieudolnie wskutek czego uderzyłam
delikatnie plecami o ścianę kuchni. Louis podniósł mnie i
posadził na blacie kuchennym. Objęłam nogami jego biodra
pogłębiając pocałunek. Chłopak nie pozostał dłużny i już po
chwili obdarowywał pocałunkami moją szuje.
Luiza
Nie wiedziałam, że
czyjaś obecność może mnie denerwować aż w tak dużym stopniu
jak obecność blondyna. Denerwował mnie wszystkim. Tym, że zawsze
wszystko musiało być tak jak on sobie chce. Zachowuje się jak
rozwydrzony bachor. Nigdy nie słucha co się do niego mówi. Gdy
tylko ma ochotę to podchodzi do mnie i całuje, a potem odchodzi jak
by nigdy nic. No dobra może to ostatnie nie jest takie aż złe.
Jednak jakby nie patrzyć to w pewnym sensie denerwuje mnie
najbardziej. Dlaczego? No bo kurwa jakim prawem on sobie pozwala na
takie coś. I czemu ja go nigdy nie mogę po prostu odepchnąć i po
problemie. Nie! Bo ja głupia zawsze muszę ten pocałunek pogłębić.
Najgorsze jest to jak on na mnie działa. Kiedy go widzę serce mi
przyśpiesza, kiedy mnie całuje coś w moim brzuchu dostaje ataku
ADHD i wiruje jak pojebane. Nie jestem w stanie myśleć o niczym i
nikim innym. W takich momentach ciesze się, że od dziecka umiałam
ukrywać emocje bo przynajmniej jestem w stanie ukryć wielki
uśmiech, który ma zamiar wejść mi na twarz gdy tylko go widzę. A
on idiota jeszcze nie polepsza mojej sytuacji. Paraduje po tym
cholernym domku bez koszulki albo w samych bokserkach tłumacząc
się, że mu ciepło. No i jak ja mam nie zemdleć z wrażenia
patrząc na jego zajebiście wyrzeźbioną klatę? No kurwa jak?
No kurde jestem już z
nim tu od 4 dni. Początek szkoły a ja już sobie opuszczam lekcje
jakby nigdy nic. I to dlaczego? Bo jakiś idiota farbowany blondyn ma
kaprys siedzenia ze mną w domku letniskowym zamiast odwieść mnie
do domu jak normalny człowiek. A sorry zapomniałam, on nie jest
normalny. W sumie to tylko cztery dni. Ale ja tu dużej nie
wytrzymam. Dostaje obłędu będąc z nim tu sam na sam. Mam
wrażenie, że jeszcze chwila i rzucę się na niego zrywając z
niego te cholerne bokserki i dając upust swoim emocją- Ja pierdole
Luiza o czym ty myślisz ogarnij się to przecież Horan. Nie no nie
wytrzymam zaraz mnie zamkną w psychiatryku. MATKO ZABIERZCIE MNIE
STĄD! Choć w gruncie rzeczy być tu z nim sam na sam, jeszcze
wiedząc, że chłopak też za chwile nie wytrzyma i postanowi dać
upust pożądaniu to nie taka zła perspektywa. Nie no co ja gadam.
To bardzo zła perspektywa. Chociaż z drugiej strony!. Nie nie ma
drugiej strony.
-No pięknie kłócę
się ze sobą w myślach po prostu zajebiście, jeszcze tylko brakuje
żebym zaczęła gadać sama do siebie- mówiłam siedząc na
tarasie- Nie no zaraz chwila gadam sama do siebie. Ughhh matko ja
wariuje. Horan co ty ze mną robisz- Wrzeszczałam sama do siebie.
-Co ja Ci znowu robię-
Spytał chłopak, który znikąd znalazł się nagle koło mnie.-
Sama ze sobą gadasz?- spytał ironicznym głosem.
-A co nie można.
Powiedz mi że ty nigdy sam ze sobą nie gadałeś. Wiesz już lepiej
jest mi pogadać ze sobą niż z takim idiotą jak ty. Jak gadam ze
sobą to przynajmniej gadam z kimś inteligentnym- Odgryzłam się.
-Wariatka- Burknął i
skierował się w stronę domku.
-Kiedy w końcu
odstawisz mnie do domu?- Spytałam wściekła, a on niechętnie
odwrócił się w moją stronę i zmierzył wzrokiem po raz kolejny
uśmiechając się ironicznie.
-A co źle Ci tu?-
Spytał żartobliwie
-Dziwisz się?
-Spokojnie maleńka dziś
jest wtorek do domu wrócimy w niedziele, wyluzuj.
-Że co proszę?
-To co słyszałaś
-W jaką kurwa
niedziele? Ty chyba sobie kpisz- Wrzasnęłam
-Nie mówię całkiem
poważnie- Odpowiedział spokojnie. No i kolejna rzecz, która mnie w
nim wkurza, jego opanowany ton głosu gdy na niego wrzeszczę.
-Masz mnie odwieźć do
domu i to zaraz, dzisiaj- Rozkazałam.
-Nie zapominaj się mam
tylko ja z naszej dwójki mam samochód, prawo jazdy i tylko ja
potrafię prowadzić, a no i tylko ja wiem gdzie dokładnie jesteśmy.
Więc to ja tu ustalam warunki.
-Palant.- Wrzasnęłam
za nim kiedy był już w domu. Nie widziałam jego twarzy ale mogłam
się założyć, że w tym momencie widniał na niej tryumfujący
uśmiech. Przeklinałam się w duchu, że nie wzięłam ze sobą
telefonu, ale cóż muszę jakoś wytrzymać spokojnie jeszcze te 5
dni, nie mogę mu pokazać, że jest lepszy i wygrał.
Jako typowa kobieta co
zrobiłam po naszej sprzeczce? Strzeliłam focha. Jeszcze będzie
mnie przepraszał palant jeden. Nie no dobra nie przeprosi mnie i nie
ugnie się tego jestem pewna. No ale focha i tak strzeliłam bo co mi
szkodzi? Tak więc moje obrażenie polegało na tym że postanowiła
siedzieć na tym terasie aż on nie przyjdzie i nie przeprosi, że
się rządzi. No w sumie to głupia jestem bo to on był teraz na
wygranej pozycji. On sobie siedział w ciepłym domku przy kominku
oglądając jakąś komedie a ja marzłam na ty tarasie jak idiotka w
samych spodenkach i topie (Nial był na tyle „łaskawy” że
zostawiając mnie w domu pojechał na zakupy i kupił mi jakieś
ciuszki które o zgrozo więcej odkrywały niż zakrywały) i tak się
nie ugnę choćby miała tu umrzeć z zimna.
Była godzina 1:32 wiem
bo przez okno widziałam zegar w salonie. Niall poszedł spać a ja
siedziałam dalej na tym tarasie bo on stwierdził, że jak chce
sobie siedzieć to niech sobie siedzę i zamknął dom. Nie mogłam
spać było mi strasznie zimno. Miałam wrażenie że zaraz zamarznę.
Wtedy drzwi do domu się uchyliły i wyszedł przez nie Horan z
paczką papierosów ubrany w spodnie i długą bluzę. Miałam okazję
wejść teraz do domu i już tu nie marznąć ale nie chciałam. Za
silna jestem żeby się teraz poddać. Zapalił papierosa i stał
bacznie mi się przyglądając, na jego twarzy widniał kpiący
uśmieszek. Bez słowa podszedł do mnie wziął na ręce i zaczął
nieść do domu. Wyrywałam się krzyczałam ale był za silny.
Zaniósł mnie do swojej sypialni położył na łóżku i bez
niczego namiętnie pocałował, nie miałam siły się sprzeciwić,
więc on zaczął ściągać moje ubrania. Teraz wiedziałam ze już
dłużej nie wytrzymam.